Do napisania poniższej notki skłonił mnie kolejny już artykuł umieszczony na lisowym portalu, w którym na nowo powstałej w zeszłym roku partii Razem wylewa się nieustanne żale o niepójście z KODem:
Redaktor Sikora na końcu pisze:
Razem nie potrafi się wzbić ponad te żale z przeszłości, by wziąć udział w czymś większym, czymś ważniejszym. Chce być jak reżyser, który od 50 lat kręci filmy w ten sam sposób. Może starzy wyznawcy kupią bilet, ale nie ma szans na podbicie masowej wyobraźni wśród młodych. Dla wyborców (czy potencjalnych wyborców) Razem strzelanie focha, kiedy dzieją się tak poważne rzeczy, jest kompletnie niezrozumiałe.
W czym większym, w czym ważniejszym Razem wg redaktora ma brać udział? W obronie status quo, w którym wiele grup społecznych było niedoreprezentowanych, a konfitury z wzrostu gospodarczego były zgarniane przez garstkę nielicznych?
Drodzy liberałowie, to wy kręcicie filmy od 25 lat w ten sam sposób. Ustawiacie oś sporu między PO/Nowoczesną i PIS, a dawniej robiliście to między postkomunistami i solidarnościowcami. Przy okazji można wspomnieć o nagonce na Samoobronę, pierwszą partię, która podejmowała problemy transformacji ustrojowej. W ten sposób spłycaliście i dalej spłycacie debatę publiczną, która powinna koncentrować się na ważnych dla ludzi sprawach. O tym jak nisko spadł jej poziom świadczy np. fakt, że doktryna neoliberalna, która w krajach zachodnich od kilku dobrych lat jest skompromitowana, u nas dalej znajduje posłuch. Balcerowicz, którego w krajach zachodnich nikt na serio nie chce słuchać i nikt poważny nie uważa go za autorytet, u nas ciągle ma swoje grono wyznawców, na czele z niektórymi dziennikarzami ekonomicznymi.
Bronicie demokracji liberalnej, tworu, który w państwach centralnych może i sprawdza się całkiem dobrze, ale w państwach peryferyjnych okazał się dość ułomny. Wymienię kilka wad ustrojowych, które pokazało ostatnie ćwierćwiecze:
- stosunkowo niska odporność na próbę wpływania na politykę poprzez zagraniczne grupy interesów. Klasyczny przykład to wprowadzenie OFE w krajach Europy Środkowo-Wschodniej ze słabymi instytucjami państwowymi - był to desant propagandowo-polityczny zrobiony przez międzynarodowe grupy finansowe.
- we współczesnych demokracjach liberalnych w krajach Europy Zachodniej nawet jeśli deklaratywnie społeczeństwo jest postrzegane jako wspólnota, to w praktyce jest to zbiór zatomizowanych jednostek, które łączą się oddolnie w różne grupy osób o różnych celach - na przykład wspólnoty religijne. Brakuje nadrzędnej idei, która by scalała wszystkich obywateli danego państwa.
- w demokracji liberalnej dopuszczalne jest wszystko, co nie narusza wolności drugiego człowieka. Problem polega na zdefiniowaniu tej wolności - co jest jej naruszeniem, a co nie. Ponieważ zabrakło imperatywu moralnego, to mieliśmy do czynienia albo ze stosowaniem pustej litery prawa, albo prawem silniejszego. Na przykład banku, który wykorzystywał prawo do działania na swoją korzyść, szargając tym samym powszechne przekonanie społeczeństwa o tym, że jest to instytucja zaufania publicznego. Czy też producenta żywności wykorzystującego niewiedzę ludzi (np. sugerowanie, że dany produkt nie jest tym, czym naprawdę jest). Czy też przedsiębiorcę wykorzystującego naiwność starszych ludzi i wciskającego im garnki za parę tysięcy złotych. I tak dalej, tego można by sporo wymieniać.
Komentarze