Markos Markos
1373
BLOG

Drodzy liberałowie i "obrońcy demokracji"!

Markos Markos Polityka Obserwuj notkę 3

Do napisania poniższej notki skłonił mnie kolejny już artykuł umieszczony na lisowym portalu, w którym na nowo powstałej w zeszłym roku partii Razem wylewa się nieustanne żale o niepójście z KODem:

http://natemat.pl/167625,kto-nie-z-nami-ten-przeciw-nam-razem-nie-idzie-razem-z-kod-woli-zajmowac-sie-biedronka-i-polskimbusem

Redaktor Sikora na końcu pisze:

Razem nie potrafi się wzbić ponad te żale z przeszłości, by wziąć udział w czymś większym, czymś ważniejszym. Chce być jak reżyser, który od 50 lat kręci filmy w ten sam sposób. Może starzy wyznawcy kupią bilet, ale nie ma szans na podbicie masowej wyobraźni wśród młodych. Dla wyborców (czy potencjalnych wyborców) Razem strzelanie focha, kiedy dzieją się tak poważne rzeczy, jest kompletnie niezrozumiałe.

W czym większym, w czym ważniejszym Razem wg redaktora ma brać udział? W obronie status quo, w którym wiele grup społecznych było niedoreprezentowanych, a konfitury z wzrostu gospodarczego były zgarniane przez garstkę nielicznych?

Drodzy liberałowie, to wy kręcicie filmy od 25 lat w ten sam sposób. Ustawiacie oś sporu między PO/Nowoczesną i PIS, a dawniej robiliście to między postkomunistami i solidarnościowcami. Przy okazji można wspomnieć o nagonce na Samoobronę, pierwszą partię, która podejmowała problemy transformacji ustrojowej. W ten sposób spłycaliście i dalej spłycacie debatę publiczną, która powinna koncentrować się na ważnych dla ludzi sprawach. O tym jak nisko spadł jej poziom świadczy np. fakt, że doktryna neoliberalna, która w krajach zachodnich od kilku dobrych lat jest skompromitowana, u nas dalej znajduje posłuch. Balcerowicz, którego w krajach zachodnich nikt na serio nie chce słuchać i nikt poważny nie uważa go za autorytet, u nas ciągle ma swoje grono wyznawców, na czele z niektórymi dziennikarzami ekonomicznymi.

Bronicie demokracji liberalnej, tworu, który w państwach centralnych może i sprawdza się całkiem dobrze, ale w państwach peryferyjnych okazał się dość ułomny. Wymienię kilka wad ustrojowych, które pokazało ostatnie ćwierćwiecze:

  • stosunkowo niska odporność na próbę wpływania na politykę poprzez zagraniczne grupy interesów. Klasyczny przykład to wprowadzenie OFE w krajach Europy Środkowo-Wschodniej ze słabymi instytucjami państwowymi - był to desant propagandowo-polityczny zrobiony przez międzynarodowe grupy finansowe.
  • we współczesnych demokracjach liberalnych w krajach Europy Zachodniej nawet jeśli deklaratywnie społeczeństwo jest postrzegane jako wspólnota, to w praktyce jest to zbiór zatomizowanych jednostek, które łączą się oddolnie w różne grupy osób o różnych celach - na przykład wspólnoty religijne. Brakuje nadrzędnej idei, która by scalała wszystkich obywateli danego państwa.
  • w demokracji liberalnej dopuszczalne jest wszystko, co nie narusza wolności drugiego człowieka. Problem polega na zdefiniowaniu tej wolności - co jest jej naruszeniem, a co nie. Ponieważ zabrakło imperatywu moralnego, to mieliśmy do czynienia albo ze stosowaniem pustej litery prawa, albo prawem silniejszego. Na przykład banku, który wykorzystywał prawo do działania na swoją korzyść, szargając tym samym powszechne przekonanie społeczeństwa o tym, że jest to instytucja zaufania publicznego. Czy też producenta żywności wykorzystującego niewiedzę ludzi (np. sugerowanie, że dany produkt nie jest tym, czym naprawdę jest). Czy też przedsiębiorcę wykorzystującego naiwność starszych ludzi i wciskającego im garnki za parę tysięcy złotych. I tak dalej, tego można by sporo wymieniać.
 
Nie jesteście w stanie też zrozumieć, że niepostkomunistyczna lewica w Polsce nie musi być formacją będącą kwiatkiem do kożucha obozu liberalnego. Szczególnie, że ten obóz, choć jeszcze wciąż dość mocny, to historycznie schodzi ze sceny. Niewątpliwie pokażą to w najbliższym czasie zrealizowane ustawy 500zł na dziecko, wprowadzenie minimalnej stawki godzinowej, czy też wzrost uprawnień Państwowej Inspekcji Pracy. Nawet jeśli Nowoczesna i inne partie popierające KOD dokonają korekty socjalnej w swoich programach wyborczych - kto im uwierzy? Ich wiarygodność sięgnęła bruku. Utrata władzy nie była bowiem aż tak bolesnym doświadczeniem. Dużo groźniejsza może być utrata rządu dusz, utrata wpływu na kształtowanie opinii publicznej.
 
Przykro mi drodzy liberałowie, ale głos postępowej i w dużej mierze prosocjalnej części społeczeństwa zasługuje na dużo lepszą reprezentację, niż osób niepłacących alimentów (i ich obrońców używających XIX-wiecznego, patriarchalnego języka), polityka, który rozważał "wyrzekanie się polskości", czy też innego polityka, dla którego Powstanie Warszawskie miało miejsce w 1988r. Czy też "lewicowych" polityków ględzących nieustannie o przedsiębiorczości, a za nic mających interesy pracowników. 
 
Na koniec drodzy "obrońcy demokracji" - frekwencja w wyborach parlamentarnych od lat oscylowała w granicach 40-50%. Oznacza to, że ponad połowa Polaków nie wybierała władz, zatem miały one słabą legitymizację do rządzenia. Trwałe zakorzenienie demokracji w Polsce wymaga dotarcia do tych, którym obecne partie z jakiegoś powodu nie odpowiadały. Konserwatyści już takie partie mają. Postępowcy od niedawna również. Wam w takiej konstelacji politycznej zostaje jedynie wąski elektorat uprzywilejowanych, którego dotychczasowy realny potencjał wpływania na politykę wynikał z owej niskiej frekwencji. Taka demokracja nie będzie już raczej przypominać tej, z jaką mieliśmy do czynienia w latach 1989-2015.
 
I może to jest właśnie przyczyna, dla której medialna nagonka na alizarynową partię prekariuszy tak się ostatnio rozkręciła.
Markos
O mnie Markos

Nowości od blogera

Komentarze

Inne tematy w dziale Polityka